Przymykasz powieki i znów przed oczami masz ten cholerny
obraz wszędobylskiego szczęścia. Jest Ci tak dobrze. Tak błogo. Tak idealnie.
Nigdy nie pomyślałabyś, że taki ponad dwumetrowy człowiek może wywrzeć na Tobie
tyle emocji. Możesz go nienawidzić i zarazem kochać, kochać tak mocno, że
brakuje Ci tchu. Nie myślisz racjonalnie jak On jest w pobliżu. Serce kołacze w
zastraszającym tempie, malutkie dłonie drżą jak oszalałe, a Ty za żadne skarby
świata nie chcesz przestać wpatrywać się w jego pełne temperamentu oczy i ten
niewinny, chłopięcy uśmiech.
Ten kto go nie zna i nie wie jaki ma charakter myśli, że
Marcin to bardzo powolny, rozleniwiony człowiek, który jest raczej
filozoficznie nastawiony do świata. Nie lubiący rozrywek czy używek. Nic
bardziej mylnego. Oceniacie Go po pozorach. Po wyglądzie. Po otoczce którą
kreują po części media. Ty znasz Marcina lepiej niż rodzona matka. Wiesz co go
irytuje, podnieca. Osobą, która
rozdziela jego prawdziwe ‘ja’ jesteś Ty. O Ciebie właśnie zazdrosny jest jak
wariat. To Ciebie kocha do granic możliwości, do krańca umysłu.
Był o Ciebie tak zazdrosny, że doprowadził Cię do upadku.
Nie zapomnianego przez Ciebie upadku. Wolałabyś zginąć niż żyć bez Niego.
Mogłabyś go znienawidzić, oskarżyć, doprowadzić do upadku.
Mogłabyś zrobić z nim dosłownie wszystko. I to chciałaś zrobić, ale jego łzy
które po raz kolejny doprowadziły Cię do szaleństwa dokonały kolejnego mętliku
w Twojej głowie. Siedzi skulony na
kanapie w drżącej ręce trzymając zdjęcie z USG, słyszysz jego ciche ‘synku’ i
nie wiesz co ze sobą zrobić. Bose stopy
kierują się ku jego osobie. Stajesz koło niego i tak bezpretensjonalnie przytulasz
jego twarz do swojego brzucha. Płaczecie oboje. Teraz właśnie zdajesz sobie
sprawę, że on chyba zdał sobie sprawę z tego, co się właściwie stało.
-Kochasz mnie? –pytasz nikle, jakby chcąc dowodu, dowodu
którego nie potrzebujesz.
-Kocham Cię jak nikogo innego- mówi odrywając się od Ciebie.
Widzisz jego posklejane rzęsy, czerwonawe usta, i zapłakane oczy- Jesteś moim
tlenem, bez Ciebie moje płuca się zapadają. Jesteś moim narkotykiem, moją
heroiną, bez Ciebie dostaje zapaści i moje serce przestaje bić. Jesteś mną
samym, bez Ciebie i mnie nie ma. Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham Cię
najbardziej na świecie.
Wybaczyłaś mu. Wprowadziłaś znów do Waszego domu. Znów
śpicie razem, w Waszej sypialni. Jecie śniadanie przy Waszym stole. Nie ma Ciebie i Jego. Jesteście Wy. Jest
między wami idealnie. Nie kłócicie się, ale i nie ma zbytniego afiszu i
słodkości. Jesteście tysięczna parą w Kędzierzynie. Chodzisz do pracy, Marcin na treningi,
wracacie do domu, jecie. Wtedy zadajesz sobie pytanie czy tego właściwie
chciałaś, czy chciałaś pewnego rodzaju monotonii czy też emocji i
wszechobecnych wybuchów. Do wybuchów waszych temperamentów wracać raczej nie
chciałaś. Nadal miałaś w sobie ten ból i to dziwne uczucie pustki. Mimo, że chciałaś
ruszyć naprzód z czystą kartą to nie mogłaś, coś niewątpliwie ciągnęło Cię w
dół rozpaczy.
Wspomnienia, te złe przyćmiewają swoim wydźwiękiem te dobre, to o
których chciałaś pamiętać. Wiesz, że to teraz wina leży po Twojej stronie.
Marcin nie zarzucił Ci tego, że w waszym związku dzieje się coś niedobrego, nie
był już zazdrosny o kolegów z pracy, a Ty nie miałaś mu za złe długich
treningów i wyjazdów. W końcu zdaliście sobie sprawę, że wiecie z kim się
powiązaliście. Wiecie również to, że w razie ewentualności możecie się rozstać
i być szczęśliwym z kimś innym. Ale dla Ciebie on jest całym szczęściem, a Ty
dla niego jesteś nadzieją, wiarą, miłością, oddaniem. Jesteście dla siebie
wszystkim, całym światem. Nie umiecie tego docenić.
Kroczycie zaśnieżonymi uliczkami Kędzierzyna tuż nieopodal
waszego mieszkania. Aura jest taka
romantyczna, taka jaką nienawidzisz najbardziej. Uważasz to za puste, tanie,
dziecinne. A może waszemu związkowi brakuje tej dziecinności? Kurczowo trzymasz wielką dłoń środkowego
która nie tylko ogrzewa Twoje zlodowaciałe już ciało, ale i chroni od upadku.
Jest to również taki mały znak waszego powiązania. Miłości. Przymykasz lekko
powieki, zwalniasz chód, a zimny wiatr rozwiewa Twoje blond włosy, ale ciepło
miłości rozpala Twoje wnętrze. Marcin śmieje się swoim standardowym śmiechem.
Podchodzi krok bliżej Ciebie, nosem pociera o Twój czerwony niczym sławetnego
renifera nos. Po chwili można usłyszeć i Twój śmiech. Wasze usta się spotykają
w nieśmiałym pocałunku. Stajesz na końcach palców by być chociaż odrobinę
wyższą. Jego długie dłonie oplatają się dookoła Twojego wątłego ciała. Nastaje
błoga cisza, liczycie się tylko wy.
-Marcin, czemu Wiśnia stoi u nas w mieszkaniu i dziwnie się
śmieje unosząc kciuk do góry ? Czy z nim i jego małżeństwem wszystko w porządku-
nagle odrywasz się od chłopaka zadając mu pytanie.
-Y – dodaje zmieszany- Tak, tak wszystko w porządku. Wracajmy
do domu, wszystko CI wyjaśnię- mówi, znów chwytając Twoją dłoń jakby było to
coś oczywistego. Wchodzicie zaciekawieni do mieszkania. Znaczy to Ty jesteś
zaciekawiona. Po Łukaszu dawno już nie ma śladu. Całe mieszkanie oświetlane
jest setkami małych świeczek, wszędzie są płatki czerwonych róż. Pięknie
zastawiony stół, tajemniczy zapach w mieszkaniu i nie jest to swąd spalenizny.
Jest bajkowo, magicznie. Przed Tobą stoi… stał. Teraz klęczy z wyciągniętą
otwartą dłonią na której znajduje się piękny delikatny pierścionek z czerwonym
oczkiem.
-Wyjdziesz za mnie? – mówi wiele słów, ale Ty słyszysz tylko
te słowa. By po niespełna sekundzie całować się ze swoim narzeczonym coraz
namiętniej.
cieszę się, że jednak Amanda wybaczyła Marcinowi. :)
OdpowiedzUsuńpo stracie dziecka oboje zasługują na szczęście.
wydaje mi się, że taka odpowiedź jest twierdząca i stworzą szczęśliwą rodzinę z gromadką dzieci powyżej 2,1 m wzrostu; tak po tatusiu ;)
Ah.. to tak fajnie, że się znowu zeszli:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kinga xx
Mnie tez podoba sie taki scenariusz tego zwiazku. Potrzeba im teraz bliskosci i milosci swojej w obliczu tragedii jaka jest strata dziecka.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. Czy mnie oczy nie myla? Ostatni? Koncowka?
O nie.... :(
Pozdrawiam serdecznie
Jakie to smutne :( Mam na myśli Marcina siedzącego na łóżku, płaczącego nad zdjęciem synka i płaczącej Amandy przytulonej do tego olbrzyma...
OdpowiedzUsuńSporo przeszli, ale się podnieśli ;)
Teraz powinni być szczęśliwi, każdy zasługuje na szczęście :]
Cieszę się, że Amanda się zgodziła (bo pocałunek odmową raczej nie był :D )
Mam nadzieję, że niedługo postarają się powiększyć rodzinę ;)
Całuję ;*
Ey też chce takiego Marcina. Kup mi.
OdpowiedzUsuńBędzie happy end<3
Twój kasztan.
Dobrze, że Amanda wybaczyła Marcinowi i są w tym wszystkim razem. Teraz to Marcin przejawia idealizm ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę kończą mi się pomysły na komplementy. Ale tu nie ma się do czego przyczepić! Jest perfekcyjnie.
OdpowiedzUsuńWszystko zmierza w dobrym kierunku i oby tak pozostało. Ich relacje teraz są godne naśladowania. Mam nadzieję, że przy Marcinie uda jej się zupełnie zapomnieć i pogodzić ze stratą.
Pozdrawiam i życzę weny, żebyś nam jak najwięcej takich cudeniek pokazywała i nie marudziła o jakimś pożegnaniu!
Jestem pesymista? Nie, znam Cię troszeczkę :D Wiem, że tutaj happy endy chyba nie będzie? :( Z czego nie cieszę się ani ciut ciut, Jednak koniec z zakładki bohaterów nie daje nadziei...
OdpowiedzUsuńW każdym razie póki co cieszę się ich szczęściem. I chcę jak najdłużej. Jeśli mnie jeszcze nie znasz, lubię wszystko co się dobrze kończy :P
Ściskam :*
Czy te oświadczyny coś zmienią? Czy sprawią, że od tego momentu w ich związku nie będzie już rutyny? Nie wydaje mi się.. I tak, ja też jestem pesymistką, ale może nas zaskoczysz?
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie. :)
Pozdrawiam! :*
I jak tu teraz cokolwiek sklecić, jak ma się przed oczami jeszcze to, jak Amanda bardzo cierpiała. A teraz jest z goła inaczej. Jest radośnie, bajkowo, idealnie. I to własnie tak powinno być. Miłość taka jest. Zmienna. ale bez niej nie ma nas samych, nie ma dwóch elementów układanki. Nie ma szczęśliwego życia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*