wtorek, 11 lutego 2014

Zweite



Nagle masz w sobie wielką złość. Złość i odwagę pomieszaną w jednym momencie. Masz ochotę wykrzyczeć mu to wszystko w twarz, to że zrobił z Ciebie warzywo, wegetującą osobę, bo zabrał Ci kogoś kto był dziełem waszej miłości i uczucia, że zabrał Ci małego. Obwiniasz go, bo sobie samej nie masz nic do zarzucenia, bo to nie Ty zarzucałaś mu zdradę tylko na odwrót. A Ty byś go nigdy nie zdradziła, bo za mocno kochałaś tego wielkoluda.

Wciągasz na nogi znoszone już New Balance wiążesz je szybko i niemal wybiegasz z mieszkania. Łzy nadal leją się strumieniami z Twoich oczu.  Biegniesz ulicami Kędzierzyna nie zważając na przechodniów. Niektórych z nich zahaczasz ramieniem, bez przeproszenia biegniesz dalej by po kilku minutach z drżącym sercem i rękoma stać przed waszymi drzwiami. Unosisz zakrwawioną rękę w celu zadzwonienia dzwonkiem, gdy nagle słyszysz, że ktoś stoi za Tobą i równie mocno oddycha jak i Ty. Odwracasz się niepewnie i spoglądasz w jego oczy, oczy bez życia, szczęścia jakiegokolwiek wyrazu, widzisz w  nich tylko strach. Strach i ból.

-Boże, Amanda tak się martwiłem o Ciebie – mówi robiąc większy krok w Twoim kroku wyciągając do Ciebie dłoń z nadzieją, że ją uściśniesz. Myli się. Na jego wielkiej dłoni kładziesz zdjęcie z USG. Jego oczy wyglądem przypominają 5 złotowe monety. Idziesz chwiejnym krokiem. Osuwasz się po ścianie i siadasz na schodku, chowając twarz w lekko bladych dłoniach. Marcin dalej stoi w tym samym miejscu tępo wpatrując się w znajdującej się w jego wielkiej dłoni fotografii. Łzy wypływają z pod Twoich powiek w zastraszającym tempie.  Nie masz siły by wstać i uciec, nie masz siły by on patrzył na Twój kolejny upadek którym jest głównym powodem. Nie masz siły by żyć, ale nie masz odwagi by umrzeć. Siedzisz plącząc tak mocno, że powietrze nie chce wpływać do płuc, dusisz się. Wtedy postanawiasz odejść. Wstajesz powoli i schodzisz po schodach. Do Twoich uszu dochodzi mocny tupot nóg o schody, klatka niesie każe echo, nawet przyspieszone oddechy. Dogania Cię.

-Proszę porozmawiajmy- jego głos jest słaby, nigdy takiego nie słyszałaś. Boi się równie mocno jak Ty. Można powiedzieć, że Twój plan okazał się sukcesem, bo do środkowego właśnie dotarło co się stało, że tamtego dnia nie oszukiwałaś, że go nie zdradziłaś, że naprawdę pod swoim sercem nosiłaś jego latorośl.

-Nie Marcin, mam dość Twoich oskarżeń, mam dość ciągłego upokarzania, zabrałeś mi dwie osoby które kochałam najbardziej, teraz mogę dokończyć swoje dzieło- mówisz pokazując znacząco swoje nadgarstki

-Amanda, tak bardzo Cię przepraszam- tego dnia po raz pierwszy wdziałaś łzy swojego narzeczonego, a dokładniej byłego narzeczonego. Był to moment w którym uwolniły się wszystkie jego emocje, a przeświadczenie, że mógł Cię stracić dobiło go jeszcze bardziej.  Przytula się do Ciebie. Wtulasz się w jego klatkę piersiową, czujesz na policzku dotyk jego miękkiej biało-niebieskiej bluzy, w nozdrzach czujesz ostrość perfum której notabene strasznie mocno Ci brakowało. Po chwili w której każde z Was lekko się uspokoiło,  środkowy zabrał głos- Wejdźmy do domu, porozmawiajmy. Wróć do mnie błagam, choć na moment- w jego tonie głosu można było wyczytać wiele, ból strach a przede wszystkim cierpienie i błaganie, błaganie byś wróciła. Ale czy Ty jesteś na to gotowa? Bez słowa wymijasz go lekko i po raz kolejny dzisiejszego dnia udajesz się na schody i wchodzisz na górę. Stoisz przed dębowymi drzwiami i czekasz, aż Twój towarzysz otworzy zakleszczone drzwi. 


Otacza Cię ten zapach który tak bardzo kochasz, znów widzisz te mieszkanie w którym przeżyłaś jedne z najbardziej cudownych lat w swoim życiu, przeżyłaś tu też największy horror. Dramat którego nie życzyłabyś swojemu największemu wrogowi. Patrząc na to mieszkanie powróciły wspomnienia. Siadam na wysokim krześle w kuchni, stajesz naprzeciw mnie. Jest tak jak kiedyś było, ale czy jeszcze będzie?

-Zacznijmy może najpierw od tego- mówi wskazując delikatnie palcem na Twoje nadgarstki

-To nic ważnego- stwierdzasz tępo wpatrując się w swoje uda. Marcin podchodzi do Ciebie i nim się orientujesz ściąga Twoją kurtkę i widzi jeszcze świeże rany. Ciężko oddychacie. Zeskakujesz z krzesła lekko sycząc z bólu, chłopak orientuje się, że i tam musiałaś sobie robić ostre cięcia ściąga Ci delikatnie spodnie, a przez Twoje ciało przechodzi pierwszy mały dreszcz. Znów widzi rany z których jeszcze lekko miejscami płynie krew. Posadził Cię na kuchennym blacie i wyjął z jednej z szafek apteczkę, którą notabene sama tam umieściłaś. Pochyla się lekko bierze Twoja dłoń i delikatnie całuje, to samo robi z ranami na nogach, po Twoim ciele znów przebiega paraliżujący Cię dreszcz. Siatkarz starannie z anielską precyzją opatruje Ci jak się okazało delikatne rany na koniec składając na Twoich ustach spragniony pocałunek i ciche ‘przepraszam, tak bardzo Cię kocham’



_____________
A może nasz Niedźwiadek nie jest takim skurwielem. A może też ma uczucia? A może, może, może nie.
Co o tym wszystkim sądzicie ? Podoba się ? Czy nie bardzo ?

Chora, przed samymi feriami. Pozdrawiam.!

Zapraszam na inne moje historie, lub duety.



Pozdrawiam Was kociaki
Anka.

11 komentarzy:

  1. Marcin zrozumiał, że Amanda go nie zdradziła, ale czy nie za późno. Myślę, że Amanda jednak tak szybko mu nie wybaczy, w końcu to przez niego straciła dziecko.
    Czekam na rozwój zdarzeń i pozdrawiam A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. wcześniej czułam do niego nienawiść, teraz mi go szkoda... ale czuję, że Amanda nie wróci do niego. tu będzie coś ostrego, tak czuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czesto jest tak, ze najpierw cos robimy a pozniej myslimy. Z drugiej strony rzadza nami emocje.
    Marcin sprobuje wszystko naprawic lecz czy Amanda bedzie chciala dac mu jeszcze jedna szanse? Mam nadzieje...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. A jeśli to tylko jego gra żeby ona do niego wróciła?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam w duchu nadzieje, że Miażdżn nie jest zły.

    OdpowiedzUsuń
  6. No nareszcie pojawiła się w nim jakaś ludzka strona. Mam nadzieję.
    Dupkiem jest i tak, kwestia tylko czy w końcu się opamięta i to naprawi. Jak na razie idzie nieźle :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Marcinku, troszkę późno zrozumiałeś swój błąd, nie sądzisz?
    Dupkiem i tak jest, ale chyba ma ludzkie odruchy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że tak późno Marcin poszedł po rozum do głowy, ale dobrze, że w ogóle zrozumiał swój błąd.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja mądrość mnie powala.
    Nie zauważyłam tego rozdziału i najpierw za poprzedni jakieś minuty temu się zabrałam, ale dotarłam i na ten ;-)
    Jakoś tak trudno mi teraz coś napisać. Z jednej strony nie wierzę, że Ona może się podnieść, ale skoro Marcin wyraził jakąś chęć pomocy niej, to może się to jeszcze ułoży. Boję się, że on zrobi jednak coś takiego, co złamie ją do reszty i ona ze sobą skończy. Tego się najbardziej boje...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie jestem do końca przekonana o jego poprawie zachowania :| Obym się myliła, i Marcin zrozumiał jak bardzo skrzywdził Amandę. Dziewczyna w jednej chwili straciła dwie najważniejsze osoby, ale nie wiem czy będzie potrafiła stworzyć związek oparty za zaufaniu z środkowym. Dzisiaj nowy? :D Przepraszam, że tak późno jestem.
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kupiłaś mnie tym opowiadaniem ;]
    Jak każde pisane przez Ciebie, to jest równie fascynujące i niezwykłe.
    Poruszasz bardzo trudne tematy w piękny sposób i za to uwielbiam czytać Twoje historie :)
    Mam nadzieję, że Marcin naprawdę zrozumiał swój błąd i wesprze Amandę, a potem (kiedyś w przyszłości) doczekają się zdrowego, ślicznego i uśmiechniętego maluszka ;)
    Cudowne opowiadanie <3 Opisujesz tu ból, cierpienie, smutek, rozpacz, a mi się to tak ogromnie podoba...
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ;]
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń